poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Chapter 7

*Darcy*
Rano zadzwonił mój telefon. „Mam to gdzieś jest 09;12 idę spać.” powtarzałam sobie w myślach. Telefon ucichł, nie na długo. Starałam się go zignorować, ale ten dźwięk stawała się coraz bardziej wkurzający i irytujący. Ledwo wyciągnęłam po niego rękę. Promienie słońca wdarły się do moich oczu. Przymrużyłam oczy i spojrzałam na ekran. ”Bradley Simpson”. Pojebało go?! Parę dokładnie cztery godziny temu wróciliśmy do domów.
Wymruczałam bezsilnie krótkie „Hey” chowając głowę pod poduszkę.
-Siemka, jak tam głowa po wczorajszym?- zapytał ochrypniętym głosem.
-Nie najlepiej.- powiedziałam przekręcając się na drugi bok do ściany.- A jak reszta?- zapytałam ciekawa.
-Wszyscy mają powyłączane telefony.- rzucił. Cicho wymruczałam pod nosem „Czemu ja na to nie wpadłam?”.
-Co tam mruczysz?- zapytał.
-Nie nic, nic.- zaśmiałam się.- Serio nie możesz spać już?- zapytałam niemiłosiernie.
-Kto rano wstaje…
Nie mogłam się powstrzymać i musiałam mu przerwać.
-Ten chuja się wyśpi.
-Otwórz okno.- błagał.
-Zimno mi i głowa mnie boli.- wymruczałam do słuchawki.
-Otwórz to cię przytule.- powiedział i rozłączył się. Ledwo wygramoliłam się z łóżka. Powolnym krokiem podreptałam do okna. Brad stał już w oknie.
-To jak dziś powtórka z wypadu.- zaśmiał się.
-Nie… chyba za dużo wczoraj wypiliśmy.- stwierdziłam siadając na parapecie.
-No trochę.- przyznał mi racje. -Za godzinę idę do parku z chłopakami. Idziesz z nami?- zapytał.
-Nie wiem może, ale tym razem bez picia. Głowa mnie boli!- wyjęczałam uderzając tyłem głowy o ścianę.
-Dobra i tak przyjdę po ciebie.- dodał zamykając okno.
Zamknęłam okno i z powrotem poszłam się położyć.

*Bradley*
Ball napisał, czy długo mają jaszcze czekać, czy już iść do parku. Nie zdążę z Darcy do parku. Napisałem, żeby czekali na nas w parku. Pobiegłem do jej domu i stałem dobre 4 minuty zanim ktoś mi otworzył.
-Dzień dobry Pani jest Darcy ?- zapytałam wchodząc do środka.
-Tak, ale chyba jeszcze śpi.- pokazała na drzwi od pokoju Dar.
-Pójdę ją obudzić.- rzuciłem wbiegając po schodach do jej pokoju.
Pani Lauren miała racje, jeszcze spała. Usiadłem na krześle obok jej łóżka. Wygląda tak słodko kiedy śpi, w ogóle jest słodka. Jak ją obudzić? Delikatnie połaskotałem ją po stopach.
-Cholera nie ma łaskotek.- zaśmiałem się po cichu, żeby jej nie obudzić.
Zabrałem jej kołdrę myśląc, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Lekko się przebudziła.
-Brad ciemna sfero oddaj mi kołdrę.- wymruczała chowając głowę w poduszkę.
-Wstawaj.- rzuciłem jej kołdrę na głowę.
-Nie.- mruknęła zrzucając kołdrę na nogi.
-Bo ja cię ściągnę z łóżka, a to nie będzie za przyjemne.- zaśmiałem się łapiąc ją za rękę. -No dawaj.- pociągnęła mnie za rękę z taką siłą, że znalazłem się u niej w łóżku.
Leżeliśmy obok siebie i śmialiśmy się z wczorajszego wieczoru. Dar położyła głowę na mojej klatce. Zacząłem bawić się jej miękkimi włosami. Do pokoju wszedł jej tata. Kiedy nas zobaczył jego oczy napełniły się złością, a dłonie zacisnęły się w pięści. Był zły, ale nie na Darcy ona nic złego nie zrobiła to moja wina. Wyszedł nic nie mówiąc. Pewnie zapomniało co chciał powiedzieć widząc swoją córkę z obcym chłopakiem w łóżku. Szybko zszedłem z łóżka i usiadłem na fotelu. Pisnąłem tylko ciche „Sorry Dar.” Dziewczyna podeszła bez słowa do szawki i wygrzebała z niej jakieś ubrania. Pobiegła truchtem do łazienki. Przy drzwiach uspokoiła mnie cichym „Nic się nie stało to nie twoja wina.”. Zaśmiała się i weszła do środka. Siedziałem na krześle i myślałem jak wytłumaczyć się tacie dziewczyny na której mi zależy. Poczułem ciepłe ręce masujące mój kark.
-Spokojnie, wszystko wyjaśnię mojemu tacie.- pociągnęła mnie na dół. Kazała mi zaczekać w korytarzu. Wyjaśnienie wszystkiego zajęło jej tylko 10 minut. Przybiegła do mnie i powiedziała, żebym się nie martwił jej tatą.
Poszliśmy do parku gdzie czekali już na nas chłopcy. Zaczęli się śmiać. Spojrzałem do tyłu nikogo za nami nie było.
-Z czego się tak piejecie?- zapytałam sprawdzając czy nie mam przypadkiem czegoś na głowie. Connor zaczął coś mówić po cichu do James’a.
-Wiecie jak wczoraj byliście narąbani?- zapytał James.
-No tylko trochę.- zaśmiałem się.
-Haha… to nie było trochę.- Evans spojrzał kontem oka na mnie i Darcy.- Serio nie pamiętacie?
-Tak serio.- spojrzałem na niego.- Co znowu odwaliłem?
-Całowałeś się z Melrose u mnie w domu przy Sophie.- powiedział McVey klepiąc mnie po ramieniu.
-Uff… myślałem, że coś gorszego odwaliłem.- przetarłem spocone czoło.
-Ale to jeszcze nie wszystko.- dodał James.- Wiesz, że jak za dużo wypijesz to ci odbija.- zrobił przerwę, żeby potrzymać mnie w niepewności.- Latałeś w samych bokserkach. Serio moja siostra bała się ciebie.
-A najlepsze na koniec.- dodał Ball wstając z ławki.- Nie biegałeś po domu, tylko po podwórku.
-Co, to nie możliwe.- zaprzeczałem, próbując się bronić.
Spojrzałem na Darcy. Śmiała się i miała łzy w oczach. To nie możliwe, nie jestem, aż tak głupi kiedy wypiję.
-Nie no dobra, z tym bieganiem to cię wkręcamy.- rzucił Tristan.
-A ja i Brad?- zapytała cicho Melrose.
 -To akurat prawda.- powiedział niemiłosiernie McVey.
Chodziliśmy po parku bez celu, prawie jak zawsze. Po trzech godzinach Darcy musiała już iść. Ja z resztą też. Odprowadziłem ją pod furtkę i jeszcze raz przepraszałem za wszystko co zrobiłem nie tak, a ona tylko powiedziała, żebym się nie martwił. Wszedłem do domu i położyłem się na kanapie obok Jesse i razem oglądaliśmy TV show. Nat usiadła obok na fotelu i zabrała mi pilot. Przełączyła na jakiś kanał o modzie.
-Ught… oddaj pilot. – wymruczałem w sierść psa.
-Kac?- zapytała podając mi szklankę wody z cytryną.
-Nie.- mruknąłem.- No może trochę.- padłem głową na poduszkę.
-Nawet ładna ta dziewczyna.- powiedziała.
-Kto? Darcy?- podparłem się łokciem o oparcie kanapy.
-Nie jej mama.- rzuciła mnie poduszką w  głowę.- No raczej, że ona.
-Jej mama też jest niezła.- zaśmiałem się.
-Co zrobisz brokenheart’erze ?- zapytał wstając z fotela. Zatrzymała się w drzwiach kuchennych.
-Nic, po prostu nic. Wszystko w swoim czasie. Ona jest zbyt wyjątkowa, żeby ją zranić.
-Więc masz zamiar bezczynnie siedzieć na tyłku i nic nie robić.- rzuciła oschle.
-Tak. Dokładnie.- dodałem i przełączyłem na program który oglądałem wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz